2.1 C
London
Tuesday, January 21, 2025

Javier Milei rz±dzi w Argentynie ju¿ od roku. Jak poradzi³ sobie “pupilek ¶wiatowej prawicy”? [WYWIAD]

Must read

- Advertisement -



Jak pani ocenia rok rządów Javiera Milei’ego jeśli chodzi o gospodarkę?  

Joanna Gocłowska-Bolek: Sukcesy Javiera Milei’ego w reformowaniu gospodarki argentyńskiej są ewidentne i imponujące, ponieważ był konsekwentny we wprowadzaniu swoich pomysłów. Od samego początku skupił się na ograniczaniu wydatków budżetowych, na zwalczaniu inflacji i na ograniczaniu inwestycji, co spowodowało spadek inflacji do bardzo niskiego poziomu i uzyskanie nadwyżki budżetowej, która jest olbrzymim osiągnięciem. Natomiast warto zauważyć, że to są sukcesy makroekonomiczne. W kwestii poziomu życia, ubóstwa, wzrostu nierówności jest jeszcze dużo do zrobienia, ponieważ to są sfery, na których Javier Milei nie skupia się w swojej reformatorskiej pracy. A samo zwalczanie inflacji Argentyna już przećwiczyła wielokrotnie. I zawsze kończyło się to ponownym wzrostem, osłabieniem waluty i kolejnym kryzysem. To już było. 

Zobacz wideo Elon Musk zdobył kolejnego fanboy’a – spotkał się z prezydentem Argentyny

Czy Milei powinien skupiać się przede wszystkim na inflacji? Mówimy o nadwyżce budżetowej, o inflacji, ale to tylko liczby. 

Javier Milei został wybrany głosami ludzi oburzonych tym, jak funkcjonowała wcześniej gospodarka argentyńska, która staczała się ku kolejnemu bankructwu. Obiecywał dwie rzeczy. Po pierwsze, obcięcie wydatków tzw. metodą piły łańcuchowej, jak to sam nazywa. Druga obietnica to ustabilizowanie waluty, czego symbolem miała być dolaryzacja i ograniczenie inflacji. Argentyńczycy zaufali mu i powierzyli przyszłość gospodarki w ręce tego dziwnego człowieka, z dziwną fryzurą, który wyglądał bardziej, jak rockman niż polityk i z dziwnymi pomysłami. I on rzeczywiście dokonał tego, co obiecywał, czyli zmniejszył inflację i wydatki budżetowe, sprowadzając gospodarkę do bardziej normalnego poziomu. W tym sensie ma sukcesy makroekonomiczne. Nie obiecywał jednak, że będzie kładł nacisk na poprawę warunków życia czy ograniczenie bezrobocia. Dziś Argentyńczycy mówią, że inflacja przestała być ich największym zmartwieniem, a stało się nim rosnące bezrobocie i ubóstwo. To przesunęło akcenty, a sytuacja wielu Argentyńczyków się pogorszyła. Javier Milei twierdzi natomiast, że jego pomysł polega na terapii szokowej, na postawieniu na wolność gospodarczą i własność prywatną. I to robi. Tylko jak długo Argentyńczycy to wytrzymają? To wciąż pytanie otwarte. 

W drugiej połowie 2023 roku ubóstwo w Argentynie wynosiło 41,7 proc. Po pierwszych sześciu miesiącach rządów Milei’ego wzrosło do 52,9 proc. 5 mln osób zostało wpędzonych w biedę. Teraz argentyński urząd statystyczny podaje, że w trzecim kwartale tego roku ubóstwo spadło jednak do 38,9 proc. Skąd takie wahania? 

Ubóstwo w Argentynie nie jest zjawiskiem nowym. Państwo od dekad realizuje wiele programów społecznych i przeznacza znaczne środki na walkę z biedą, a mimo tego wskaźnik ubóstwa w ciągu ostatnich 40 lat nie spadł poniżej 25 proc. Gospodarka, która nie rośnie, z wysoką inflacją i dużym sektorem nieformalnym, mocno ogranicza możliwości ucieczki przed biedą społeczeństwu, które coraz bardziej potrzebuje pomocy społecznej. Wzrost cen i nierównowaga fiskalna, które pustoszyły gospodarkę od lat, nadwyrężyły bud¿ety i stworzyły błędne koło zależności, ograniczając redystrybucyjną efektywność wydatków publicznych. W rezultacie ubóstwo i nierówności dochodowe pogorszyły się w latach 2013-2023. W pierwszej połowie 2024 r. wskaźnik ubóstwa poszybował do niebotycznych 52,9 proc. To najgorszy wynik od dekad.

A co stało się później? W jaki sposób nastąpił tak gwałtowny spadek ubóstwa w trzecim kwartale 2024 roku?

Rząd Javiera Milei jest mocno krytykowany właśnie za doprowadzenie do wzrostu ubóstwa i bezrobocia, więc będzie mu zależało na wykazaniu działań skutkujących redukcją tych niekorzystnych zjawisk. Jednak musi minąć jeszcze z rok lub półtora, by można było stwierdzić trwałość takich działań. Pamiętajmy też, że dane oficjalne obejmują tylko większe ośrodki miejskie, gdzie sytuacja może być inna niż w całym kraju. Istotna redukcja ubóstwa w trzecim kwartale nastąpiła przede wszystkim w rezultacie spowolnienia inflacji, co dało względny wzrost siły nabywczej gospodarstw domowych i wzmocnienia niektórych programów socjalnych, takich jak powszechny zasiłek na dzieci (AUH). 

- Advertisement -

Co trzeba by zrobić, by rozwiązać problem ubóstwa w Argentynie?

Dobrym krokiem byłoby przyjęcie lepiej skrojonych, przeznaczonych dla najbardziej potrzebujących grup programów socjalnych, wspomagających drobną przedsiębiorczość zamiast szerokich dotacji i niekontrolowanych wydatków poprzednich rządów na niezbyt skuteczne programy.

Czy kolejne, już 10. bankructwo Argentyny nie byłoby lepszym rozwiązaniem niż terapia szokowa, jaką funduje Argentyńczykom Javier Milei? 

Te bankructwa były bardzo bolesne dla społeczeństwa, wprowadzały chaos, ludzie tracili oszczędności całego życia. To jednak było już jakiś czas temu, młodzi Argentyńczycy tego nie pamiętają albo znają tylko z opowieści. A to przede wszystkim głosami młodych Argentyńczyków i tych, którzy mieli dość nakręcającej się spirali inflacji został wybrany Javier Milei. Ich zdaniem po latach socjalistycznej gospodarki przyszedł czas na coś innego. Argentyna od wielu dekad rozwijała się w rytmie nakręcającej się inflacyjnej spirali i rozrastającego się do niebotycznych rozmiarów populizmu. Kolejni prezydenci w reakcji na protesty społeczne po prostu obiecywali więcej i więcej, co finansował bank centralny. Ta gospodarka nie mogła już dalej tak funkcjonować. 

Ale bankructwo mają już przynajmniej dobrze przećwiczone.

Koszty dla społeczeństwa zarówno terapii szokowej, jak i bankructwa są duże i trudno stwierdzić, co byłoby lepsze. Wszystko zależy od tego, jakie postawimy sobie priorytety. Javier Milei wyznaczył je bardzo jasno: makroekonomia i statystyki makroekonomiczne, które mają potwierdzać jego geniusz makroekonomiczny. On jest zresztą podziwiany przez wielu przywódców, zwłaszcza prawicowych, jest wręcz pupilkiem światowej prawicy i w tej roli odnajduje się doskonale. Tylko czy zwyczajne rodziny argentyńskie, które straciły możliwość zarobku, będą go jeszcze długo wspierać? Mam co do tego spore wątpliwości. 

A może była jednak jakaś trzecia droga, w której Argentyna nie poniosłaby aż tak dużych kosztów społecznych? 

Takie pomysły nie zyskały poparcia Argentyńczyków w tych wyborach. Musieli decydować między kandydatami, którzy obiecywali więcej tego samego, czyli kontynuacją socjalistycznej gospodarki, która się nie sprawdziła, a czymś zupełnie innym. I przyszedł Javier Milei, który powiedział, że ma receptę na wszystko i wie, jak to zrobić inaczej. Tym razem Argentyńczycy opowiedzieli się za innym pomysłem. Natomiast prób zwalczania inflacji czy zmniejszania rozrośniętej gospodarki państwowej było więcej. Javier Milei nie jest pierwszym prezydentem, który chce to zrobić. Żadna z tych prób nie przetrwała długo, bo za chwilę przychodził inny polityk, który szedł znów w stronę populizmu, co cieszyło się większym zainteresowaniem. Czy teraz będzie inaczej? Czas pokaże. Ale natura ludzka jest taka, że lubimy obietnice i rzadko chcemy coś poświęcać. Póki co Argentyńczycy wciąż są optymistycznie nastawieni do działań swojego prezydenta, bo one przynoszą konkretne rezultaty w postaci ograniczenia inflacji, która przestała być ich głównym zmartwieniem

Czyli w argentyńskich realiach spirali zadłużenia, w społeczeństwie przyzwyczajonym do świadczeń socjalnych, nie da się wyjść z tego kryzysu inaczej niż terapią szokową? 

Takie plany przedstawiał jeden z poprzedników Javiera Milei’ego. Mauricio Macri oferował umiarkowane reformy rynkowe z jednoczesnym dbaniem o społeczeństwo. To się nie sprawdziło. Początkowo były sukcesy, ale efekty okazały się zbyt mało spektakularne, a zadłużenie wciąż rosło. Problemy strukturalne argentyńskiej gospodarki były zbyt głębokie i wymagały poważniejszych reform. Potem przyszła administracja Alberto Fernandeza i Cristiny Kirchner, która znów wprowadzała perronistyczne, populistyczne pomysły, co również się nie sprawdziło. Stopniowe reformy bez drastycznego wzrostu ubóstwa i bezrobocia w przypadku Argentyny okazały się niemożliwe, więc teraz Argentyńczycy postanowili spróbować czegoś innego, terapii szokowej Milei’ego. Rok to jeszcze za mało, żeby ocenić, czy to się sprawdzi. Same ograniczenie inflacji i nadwyżka budżetowa to sukces, ale to jeszcze nie jest uratowanie gospodarki w dłuższym okresie.

Możemy więc zastanawiać się, czy Javier Milei nie podzieli losu poprzedników? 

Argentyńczycy traktują Javiera Milei’ego jako antidotum na strukturalne problemy, inne niż dobrze im znany populizm. Natomiast już teraz są grupy społeczne, które ponoszą koszty tych reform i protestują. To nauczyciele, emeryci, studenci, pracownicy związani z uniwersytetami, byli pracownicy budżetówki. To masa ludzi, którzy za chwilę mogą stracić cierpliwość. Czas pokaże, czy protesty społeczne, jeśli nadejdą, będą w stanie wytrącić Milei’a z obranej przez niego ścieżki. Niezwykle ważne jest to, jak wypadną wybory parlamentarne, które są zaplanowane na jesień przyszłego roku. Pytanie, czy Milei będzie miał wsparcie parlamentarzystów, czy napotka opór we wprowadzaniu swoich bardziej drastycznych pomysłów. 

Wróćmy jeszcze na chwilę do Mauricio Macri’ego. Dlaczego stracił poparcie, skoro jego reformy działały, powoli ale jednak? Chodziło tylko o oczekiwania Argentyńczyków, żeby ta zmiana była szybka i spektakularna? 

Argentyńczycy są przyzwyczajeni do rozbuchanych wydatków państwowych. Oczekują wsparcia rządu, na przykład w dotowaniu energii elektrycznej, gazu i podstawowych produktów. Trudno było im się z tym rozstać. Argentyna okazało się też mocno podzielona. Bardzo silna była opozycja perronnistowska, która wyprowadziła ludzi na ulicę. Oni są silnie powiązani ze związkami zawodowymi, będącymi jedną z głównych sił politycznych w Argentynie. Opór społeczny za czasów Macri’ego był duży. Na domiar złego  odziedziczył on bardzo zadłużone państwo i musiał szybko uzyskać pożyczkę z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To była najwyższa pożyczka w historii MFW, 44 miliardy dolarów. Szybko się jednak okazało, że państwo nie jest w stanie spłacać zobowiązań. To wszystko złożyło się na ograniczenie zaufania do Macriego, który po czterech latach musiał ustąpić z urzędu. Do władzy wrócili perroniści i ich socjalistyczne pomysły na Argentynę, które tak jak wcześniej, znów się nie sprawdziły w sytuacji tego kraju. 

MFW zazwyczaj pożycza pieniądze, ale stawia rygorystyczne warunki. Czy to nie jest decyzja polityczna? Taka pożyczka mocno ogranicza pole działania polityków, znamy to dobrze z Polski. Czy gdyby MFW poszedł Macriemu na rękę, nie utrzymałby się on dłużej u władzy? 

Decyzje MFW mają zawsze podłoże polityczne i w tym wypadku też tak było. Macri pożyczkę dostał, ale Argentyna jest niesamowicie zadłużona. To jest jeden z jej głównych problemów. I z tym Javier Milei wciąż sobie nie poradził. On wciąż uśmiecha się do MFW, jeździ na różne spotkania. Czy to przełoży się na konkretne działania i uda się zachęcić inwestorów? Trudno powiedzieć. Argentyna wciąż jest skompromitowana na rynkach międzynarodowych, więc inwestorzy nie upatrują w niej atrakcyjnego kierunku. Pewność inwestycji jest wciąż niewielka. To się zmienia, ale w ciągu roku te zmiany były za małe, by uznać ten kraj za atrakcyjne miejsce lokowania swojego kapitału. A to jest kluczowe. Jeżeli przyjdą inwestycje zagraniczne, to Argentyna ma szansę wydźwignąć się i stracić status najczęściej bankrutującej gospodarki w historii. 

To czy w takim razie o losach Argentyny nie decyduje bardziej MFW niż sama Argentyna? 

W pewnym stopniu MFW współdecyduje o losach kraju. W historię Ameryki Łacińskiej wpisane jest już to, że w jej polityce dużą rolę odgrywają międzynarodowe instytucje finansowe. Konsensus waszyngtoński był zresztą tak pomyślany, aby uzależnić od nich gospodarki latynoamerykańskie. Inne kraje potrafią jednak sobie radzić z tym lepiej. Może Argentyna też kiedyś się uniezależni od MFW, ale to kwestia raczej lat.

Czy są jakieś alternatywy dla MFW? Jeśli Zachód narzuca takie restrykcje, to czemu Argentyna nie miałaby się zwrócić w stronę Rosji i Chin, które budują alternatywny blok sojuszniczy. Do BRICS należy choćby Brazylia.  

Nowy Bank Rozwojowy utworzony przez BRICS nie jest jeszcze pełną alternatywą dla MFW. Jego skala działań jest inna, tak samo, jak pomysł na funkcjonowanie tej instytucji. Natomiast dotychczasowa rola MFW musi ulec zmianie. Fundusz nie może już w tym stopniu ingerować w gospodarki Ameryki Łacińskiej. Argentyna jest ważnym elementem tej zmianie, ponieważ MFW udzielił jej ogromnej pożyczki, której ona nie jest w stanie spłacić. Potrzebne będą więc kolejne negocjacje, do tego jeszcze dochodzi zmiana na stanowisku prezydenta USA. Sytuacja jest więc bardzo dynamiczna. 

Na czym Argentyna może oprzeć odbudowę swojej gospodarki? 

Kluczowe są inwestycje zagraniczne. Jeżeli uda się przekonać inwestorów, że Argentyna jest atrakcyjnym miejscem do lokowania kapitału, to ta odbudowa może się udać. Bez inwestycji zagranicznych każda reforma będzie miała jednak krótkotrwały efekt. Argentyna musi mieć też dobry pomysł na swój rozwój. Produkuje dużo żywność, rolnictwo jest bardzo silną gałęzią jej gospodarki. Ale należałoby też postawić na rozwój jakichś gałęzi przemysłowych. Tu możliwości są ogromne, ale wszystko zależy od inwestorów zagranicznych. Argentyna może też skupić się na wykorzystaniu surowców naturalnych, których ma bardzo dużo, w tym kluczowe pierwiastki ziem rzadkich. Są tam ogromne złoża litu, który jest dziś jednym z najbardziej pożądanych surowców na rynku światowym. Należałoby więc zbudować rozsądną strategię długookresową, jak oprzeć na tym rozwój. Kluczowe pozostaje jednak przyciągnięcie inwestorów zagranicznych. 

Czyli Milei oprócz względów MFW i światowych przywódców, powinien zabiegać też o względy bigtechu, który potrzebuje litu? 

Dokładnie. Myślę, że to jest kierunek, w którym powinien iść i wydaje mi się, że on to rozumie. Spotkań z bigtechem ma na najbliższe miesiące zaplanowanych kilka. Odnoszę jednak wrażenie, że on wciąż bardziej czuje celebrytą niż politykiem. A od tego, jak szybko dojrzeje do roli przywódcy, który skupi się na długofalowym rozwoju ekonomicznym Argentyny, zależy przyszłość kraju i jego obywateli.  

Joanna Gocłowska-Bolek jest latynoamerykanistką i ekonomistką, pracuje na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. 



Source link

More articles

- Advertisement -

Latest article