Źródło: Google Earth
Olsztyn chce przejąć 235 hektarów sąsiadującej z nim gminy Purda i tym samym rozszerzyć swoje granice. Miasto planuje utworzenie na tym terenie “miasteczka prawnego”. Miałyby tam zostać przeniesione sądy, areszt śledczy, a w przyszłości, mógłby tam powstać sąd apelacyjny. Pomysł wywołał sprzeciw mieszkańców oraz władz gminy. Wójt Teresa Chrostowska mówi wprost o “zahamowaniu rozwoju gminy” i “być albo nie być” dla gminy.
Kluczowe fakty:
- Olsztyn próbuje w ten sposób odpowiedzieć na destrukcyjny dla miasta proces wyprowadzania się ludzi do gmin podmiejskich. Ludzie kupują działki, budują domy i płacą podatki we wsiach okalających większy ośrodek, ale pracują i korzystają z infrastruktury miast, takich jak Olsztyn.
- – W takich sytuacjach miasta rozszerzają się funkcjonalnie, ale nie formalnie, co może skłaniać do podejmowania działań zmierzających do zmiany granic – tłumaczy doktor Dominika Zięba.
- Problemem jest także brak koordynacji planów przestrzennych. W podmiejskich wsiach powstają osiedla, do których z miasta prowadzi jedna wąska droga. Tworzą się korki, transport publiczny jest trudny do zorganizowania, problemy narastają w takich sytuacjach na lata.
- Z punktu widzenia gminy Purda oddanie Olsztynowi tych terenów oznacza w przyszłości zahamowanie rozwoju gminy, utratę potencjalnych miejsc pracy, utratę wpływów z podatków od gruntów i nieruchomości, brak pieniędzy na inwestycje w gminie, brak pieniędzy na wkład własny do inwestycji z programów rządowych i unijnych czy potrzebę oszczędzania kosztem lokalnych stowarzyszeń i instytucji – alarmują lokalne władze.
- Ostateczna decyzja należy do Rady Ministrów.
Olsztyn planuje poszerzenie swoich granic administracyjnych o 235 hektarów terenu należącego do gminy Purda. Z takim pomysłem wyszedł prezydent miasta Robert Szewczyk.
– Jest to obszar funkcjonalnie, cywilizacyjnie i komunikacyjnie połączony z Olsztynem, mimo że dziś po drugiej stronie granicy miasta. Mamy bardzo konkretne plany dla tego obszaru i konkretne potrzeby – mówił w styczniu na spotkaniu z dziennikarzami prezydent Olsztyna.
Miasto planuje utworzenie na tym terenie “miasteczka prawnego”. Miałyby tam zostać przeniesione sądy, areszt śledczy, a w przyszłości, mógłby tam powstać sąd apelacyjny. Mówi się również o budownictwie społecznym.
W opinii prezydenta Olsztyna , to właśnie Olsztyn jest “motorem napędowym” rozwoju całej aglomeracji. Na spotkaniu z dziennikarzami podkreślił, że po włączeniu Starego Olsztyna w granice miasta, wartość tutejszych nieruchomości wrośnie, co będzie korzystną zmianą dla ich właścicieli.
Na początku marca miasto przeprowadziło internetowe konsultacje społeczne. Mieszkańcy Olsztyna w 70 procentach opowiedzieli się za planami ratusza. Co dalej?
– Wraz z zakończeniem konsultacji społecznych 9 marca ta część naszej procedury się zakończyła. Teraz przeszliśmy do kolejnych działań, jak przygotowanie odpowiedniej uchwały oraz wniosku i złożenia go zgodnie z procedurami przewidzianymi w przepisach. Dlatego nie będziemy zajmować stanowiska w sprawie zmiany granic naszego miasta ponad to, co zostało powiedziane do tej pory – przekazał redakcji tvn24.pl Patryk Pulikowski z urzędu miasta w Olsztynie.
Reakcja gminy Purda
Na plany sąsiada z niepokojem patrzą w gminie Purda.
– Olsztyn może w zgodzie z prawem wystąpić z intencją zabrania nam terenów pod inwestycje. Prezydent Szewczyk twierdzi, że “Olsztynowi to się po prostu należy”. Nam pozostają tylko działania, dzięki którym nasz sprzeciw będzie wysłuchany – mówi Teresa Chrostowska, wójt gminy Purda.
– Miasto Olsztyn chce nam zabrać 235 hektarów przy obwodnicy Olsztyna. Problem polega na tym, że są to nasze jedyne tereny inwestycyjne. Pozostałe obszary gminy to głównie lasy, grunty rolne i obszary chronione. Dla nas to “być albo nie być”. Natomiast Olsztyn ma u siebie ponad dwa tysiące hektarów podobnych terenów. Tu chodzi o setki milionów złotych dla całej gminy, nie o skrawek ziemi i jedną wieś – dodaje wójt.
Z punktu widzenia gminy Purda oddanie Olsztynowi tych terenów oznacza w przyszłości zahamowanie rozwoju gminy, utratę potencjalnych miejsc pracy, utratę wpływów z podatków od gruntów i nieruchomości, brak pieniędzy na inwestycje w gminie, brak pieniędzy na wkład własny do inwestycji z programów rządowych i unijnych czy potrzebę oszczędzania kosztem lokalnych stowarzyszeń i instytucji.
Źródło: Shutterstock
– Początkowo zdecydowany protest wyrazili mieszkańcy wsi Stary Olsztyn, którzy stanowią zżytą wspólnotę. Wraz z rozwojem sytuacji coraz większy sprzeciw wśród społeczności całej gminy wzbudziła arogancja władz miasta, a zwłaszcza prezydenta. W tej chwili przygotowujemy się do referendum w tej sprawie, ponieważ z takim oczekiwaniem zgłosił się do Rady Gminy Purda komitet społeczny – zaznacza Teresa Chrostowska.
Wójt zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny element. – Od kilku lat widać tendencję: ludzie wyprowadzają się z miasta na tereny wiejskie. Olsztyn systematycznie traci mieszkańców, a zyskują ich gminy podmiejskie. Mają prawo wybierać wieś. Taką aneksją są zagrożone również inne podolsztyńskie gminy, dlatego w naszym proteście wspiera nas powiat olsztyński – mówi Chrostowska.
Jak zauważa Chrostowska, problem dotyczy nie tylko mieszkańców wsi Stary Olsztyn, ale całej społeczności gminnej liczącej 8,7 tysiąca mieszkańców. W dniu obradowania nad uchwałą o aneksji części gminy Purda (29 stycznia) przed olsztyńskim ratuszem mieszkańcy zorganizowali demonstrację. Przedstawiono między innymi protest mieszkańców wsi Stary Olsztyn, którzy apelują o pozostawienie ich domów w granicach gminy Purda. Wcześniej był tu PGR.
– W ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat gmina zbudowała wodociąg, kanalizację, drogi. Działa tu Klub Sportowy “Błękitni Stary Olsztyn”. W klubie gra 150 zawodników z całej gminy. Działa koło gospodyń wiejskich. Mieszkańcy wsi wspólnymi siłami, z pomocą gminy zbudowali zaplecze techniczne gminnego boiska, na którym rozgrywane są mecze ligowe i turnieje drużyn młodzieżowych z całej Polski. W przyszłych planach miejscowych gmina zabezpieczyła bardzo duży obszar, który umożliwiałby pozyskanie tego terenu od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa na rozbudowę infrastruktury sportowej. Byłaby możliwość budowy nawet zadaszonej hali sportowej, trybun czy parkingu – podkreśla wójt.
W rozmowie z tvn24.pl wójt odnosi się również do konsultacji społecznych przeprowadzonych przez miasta.
– Olsztyn zorganizował konsultacje społeczne, wzięło w nich udział około 2,5 tysiąca mieszkańców, z czego 1750 (czyli 1,2% mieszkańców) było “za”. Niektórzy komentują, że nawet nie wszyscy pracownicy olsztyńskiego ratusza wzięli udział w konsultacjach. Generalnie olsztyniacy nie są tym zainteresowani, a my wprost przeciwnie – mówi Chrostowska.
Jednocześnie zapowiada, że już 27 kwietnia w gminie Purda odbędzie się gminne referendum w tej sprawie.
W dniu 13 marca 2025 r. Rada Gminy Purda na wniosek 27 mieszkańców podjęła uchwałę w sprawie przeprowadzenia referendum gminnego. Mieszkańcy mają odpowiedzieć na pytanie: “Czy zgadzasz się na przejęcie przez miasto Olsztyn gruntów leżących w gminie Purda?”. Referendum w Purdzie odbędzie się 27 kwietnia 2025 roku – podkreśla wójt.
“Władze nie mają koncepcji rozwoju miasta”
Zdaniem Jerzego Szmita, pochodzącego z Olsztyna byłego marszałka województwa warmińsko-mazurskiego i parlamentarzystę, “władze Olsztyna nie mają koncepcji rozwoju miasta”. Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl, “sprawy toczą się same, w wyniku doraźnych punktowych decyzji”.
– W przyjętej nieco ponad rok temu strategii rozwoju miasta 2030+ nie ma żadnej wzmianki o potrzebie zmiany granic. Pomysł zrodził się w grudniu ubiegłego roku i był wywołany cichą zachętą ze strony MSWiA i takie ruchy pojawiły się w szeregu miastach szczególnie rządzonych przez działaczy Platformy Obywatelskiej – twierdzi Jerzy Szmit.
Szmit prowadzi Fundację im. Piotra Poleskiego, która od kilku lat organizuje cykl konferencji pod nazwą Metropolia Olsztyn, w czasie których przekonuje, że impulsem rozwoju miasta powinna być współpraca z sąsiednimi gminami.
– Na dzisiaj w Olsztynie szybko ubywa mieszkańców. Według danych meldunkowych w ubiegłym roku 2,5 tysiąca. Rosną za to sąsiednie gminy. Przez długie lata olsztyński ratusz udawał, że nie ma sprawy i wykonywał żadnych kroków, aby na tą zmianę reagować. W efekcie w sąsiednich gminach, dosłownie tuz a granicą wyrosły kilkutysięczne osiedla mieszkaniowe bez koordynacji komunikacyjnej, drogowej, edukacyjnej. To wszystko dzieje się bez patrzenia na interes i warunki życia mieszkańców po obu stronach granicy miasta i gminy – twierdzi Jerzy Szmit.
– W przypadku próby zajęcia 234 ha Gminy Purda mamy do czynienia z zupełnie inną sytuacja. Chodzi o obszar niemal całkowicie niezabudowany, a chęć włączenia go do Olsztyna jest uzasadniana chęcią wybudowania tam “miasteczka prawnego”, postawienia nowych gmachów sądów, prokuratur, przeniesienia aresztu z centrum miasta. Tyle że w Polsce wymiar sprawiedliwości to domena państwa a nie samorządu. I nie ma żadnych okoliczności wskazujących, że obecne Ministerstwo Sprawiedliwości miało zamiar wydać kilkaset milionów złotych na budowę w Olsztynie nowych sądów i prokuratur, gdy obecnie działają, szczególnie sądy, w dobrych warunkach – dodaje Szmit.
Szmit podkreśla, że “zmiany granic i powiększania miast nie można negować dla zasady”. Konieczne jest jednak wypracowanie odpowiednich procedur i mechanizmów, które ułatwią takie operacje.
– Powinny się odbywać na podstawie, a przynajmniej przy braniu pod uwagę, obiektywnych kryteriów i ocen. Dzisiaj decyduje wyłącznie wola polityczna. W uproszczeniu wygląda to tak: jedna gmina chce od drugiej gminy zagarnąć kawałek ziemi. Podejmuje uchwałę upoważniając wójta, burmistrza czy prezydenta do działania. Ten robi konsultacje wśród swoich mieszkańców – czy chcecie zająć część sąsiedniej gminy. Potem są opinie powiatu, kilku organizacji samorządów. Opinie nie są wiążące dla decydentów. Ostatecznie decyzje podejmuje Rada Ministrów. Co szczególnie trzeba podkreślić gmina, która traci terytorium nie otrzymuje żadnej rekompensaty za utratę swojego majątku. Traci mieszkańców, ziemię, wpływy podatkowe, środki zainwestowane w ten obszar, drogi, szkoły, infrastrukturę społeczną. Czy można się dziwić, że takie działania wywołują konflikty? – pyta retorycznie Jerzy Szmit.
Jego fundacja w ramach cyklu metropolia Olsztyn zorganizowała niedawno konferencje: “Czy Olsztyn powinien rozszerzać swoje granice? Jeżeli tak, to jak to robić?”.
– Przede wszystkim chcieliśmy posłuchać ekspertów czy sytuacja wokół Olsztyna nabrzmiała do zmiany granic oraz jak problem zmiany granic gmin jest rozwiązywany w Polsce. Eksperci a to zespół skupiony wokół firmy Inplus sp. z o.o. Łukasza Złakowskiego. Swoją wiedzą dzieliła się z nami również pani doktor Dominika Zięba z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Z przedstawionych analiz wynika, że jest uzasadnienie do rozmowy o poszerzaniu granic Olsztyna. Trudno jednak znaleźć powody do zmiany przebiegu granicy Olsztyna z Gminą Purda. Dowiedzieliśmy się również jak te procesy przebiegały w Opolu, Zielonej Górze, Rzeszowie – mówi Szmit.
I dodaje: – Jeżeli nie zmieni się prawo i nastawienie władz Olsztyna to sąsiednie gminy mają powód czuć się zagrożone. Pora zawrócić z tej drogi siłowego rozwiązywania problemów między samorządami. Olsztyn powinien wstąpić na ścieżkę współpracy z sąsiadami i całym powiatem olsztyńskim, aby tworzyć funkcjonalną Metropolie Olsztyn atrakcyjną dla mieszkańców o otoczenia.
Zmiany granic w polskich miastach
W debacie zorganizowanej przez fundację uczestniczyła doktor Dominika Zięba z Uniwersytetu Rzeszowskiego, która napisała rozprawę doktorską pod tytułem “Poszerzanie granic miast na prawach powiatu w Polsce w latach 2002-2018”. Czy jej zdaniem da się pogodzić interesy Olsztyna i Purdy?
– Tak, ale tylko pod warunkiem prowadzenia uczciwego, transparentnego dialogu, w którym obie strony będą gotowe do kompromisów. Zmiana granic administracyjnych to proces, który wykracza poza kwestie terytorialne – dotyczy poczucia tożsamości lokalnej, przyszłości społeczności i kierunku rozwoju obu jednostek samorządowych. W takich sytuacjach kluczowe jest, aby decyzje były poprzedzone rzetelną debatą, konsultacjami społecznymi oraz próbami wypracowania rozwiązań, które będą akceptowalne dla obu stron – wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl doktor Dominika Zięba.
– Analizując podobne przypadki zmian granic miast w Polsce, widzimy wyraźnie, że konflikt interesów między miastem a gminą wiejską nie jest niczym nowym. Szczególnie przykład Opola pokazuje, że zmiana granic przeprowadzona pomimo sprzeciwu społeczności lokalnej może prowadzić do wieloletnich napięć, protestów, prób unieważnienia decyzji czy pogorszenia relacji między samorządami. Z kolei przypadek Zielonej Góry udowadnia, że porozumienie jest możliwe – tam przed zmianą granic w gminie wiejskiej przeprowadzone zostało referendum lokalne, a cały proces miał stosunkowo partycypacyjny charakter, co przełożyło się na większą akceptację społeczną dla dokonanej zmiany granic – tłumaczy Zięba.
Proces rozszerzania granic administracyjnych miast poprzez wchłanianie terenów gmin sąsiadujących jest w Polsce zjawiskiem stosunkowo częstym, choć trudno jednoznacznie stwierdzić, że jest to proces całkowicie naturalny. Występuje regularnie i ma swoje uzasadnienie w określonych uwarunkowaniach przestrzennych, społecznych i politycznych.
– Jednym z głównych powodów podejmowania działań w kierunku poszerzania granic miast jest zjawisko suburbanizacji, które w klasycznym ujęciu uznawane jest za jedno z naturalnych stadiów rozwoju miasta. Suburbanizacja charakteryzuje się wzrostem liczby ludności i rozwojem zabudowy mieszkaniowo-usługowej na terenach podmiejskich. Często utożsamiana jest jednak z tzw. „rozlewaniem się miast”, czyli niekontrolowanym przez władze miejskie odpływem ludności na tereny przyległe, gdzie rozwój przestrzenny przybiera formę rozproszoną, niespójną i pozbawioną kompleksowego planu zagospodarowania. W takich sytuacjach miasta rozszerzają się funkcjonalnie, ale nie formalnie, co może skłaniać do podejmowania działań zmierzających do zmiany granic – mówi doktor Dominika Zięba.
Wśród najbardziej charakterystycznych przypadków rozszerzania granic miast w ostatnich latach wymienia zmiany granic Rzeszowa, Opola i Zielonej Góry.
– Przypadek unikalny stanowi niewątpliwie Zielona Góra. Powiększenie terytorium tego miasta w 2015 roku nastąpiło poprzez połączenie z sąsiadującą z miastem gminą wiejską Zielona Góra w całości. W wyniku dokonanego połączenia gmin, obszar miasta powiększył się o około 375 procent, co spowodowało, iż miasto to, z jednego z mniejszych miast wojewódzkich, po zmianie granic stało się szóstym co do wielkości miastem w Polsce – mówi doktor Dominika Zięba.
Tłumaczy, że “przypadek Zielonej Góry jest szczególny także z uwagi na zastosowaną w ramach procedury zmiany granic instytucję referendum lokalnego, które tak naprawdę przesądziło o powodzeniu tej inicjatywy”.
– Referendum odbyło się na terenie gminy wiejskiej Zielona Góra. Wzięło w nim udział 55,18 procent uprawnionych do głosowania, a za połączeniem gminy Zielona Góra z miastem Zielona Góra oddano w nim 52,73 procent ważnie oddanych głosów. Tym samym spełniony został zarówno warunek ważności referendum, jak i jego rozstrzygającego charakteru. Zmiana granic Zielonej Góry to niewątpliwie przykład relatywnie zgodnego i uporządkowanego procesu rozszerzenia granic, choć nie brakowało w nim oczywiście także kontrowersji – zaznacza.
Kolejnym przykładem jest Rzeszów, który w latach 2006-2021 aż ośmiokrotnie zmieniał swoje granice poprzez stopniowe przyłączanie do miasta podmiejskich sołectw lub ich części z pięciu różnych gmin sąsiednich. Zmiany granic Rzeszowa z lat 2006-2021 spowodowały, iż obszar miasta zwiększył się o prawie 150 procent.
– Samych jednak inicjatyw mających na celu zmianę granic Rzeszowa w tym czasie było znacznie więcej. W czasie prezydentury Tadeusza Ferenca, władze tego miasta praktycznie co roku występowały z wnioskami, dotyczącymi różnych konfiguracji rozszerzenia granic tego miasta, a konsekwentne dążenie do ciągłego rozszerzania granic miasta stało się niewątpliwie marką rozpoznawczą prezydenta Ferenca – zauważa doktor Zięba.
Inny przykład to Opole. Doktor Zięba tłumaczy, że poszerzenie granic Opola w 2017 roku podobnie jak w Rzeszowie, miało charakter inkorporacji sołectw podmiejskich lub ich części, z tą jednak różnicą, iż w tym przypadku zrealizowanej w ramach jednej procedury zmiany granic.
– Do miasta przyłączony został wówczas obszar o łącznej powierzchni ponad pięciu tysięcy hektarów z czterech sąsiadujących z miastem gmin. Przypadek opolski, na tle innych miast, które w ostatnich latach poszerzały swoje granice, wyróżnia się niewątpliwie tym, iż zmiany granic Opola dokonano pomimo zdecydowanego sprzeciwu mieszkańców gmin, których tereny miały zostać włączone w granice miasta, jak również przy negatywnych opiniach wszystkich rad gmin sąsiednich – dodaje Zięba.
– Procesowi poszerzenia granic Opola towarzyszyła szeroka akcja protestacyjna – organizowano publiczne demonstracje, których celem było wyrażenie dezaprobaty wobec planowanej zmiany granic. Jej punktem kulminacyjnym był natomiast podjęty przez mieszkańców jednej z gmin strajk głodowy. Zmiana granic Opola miała także duży wydźwięk medialny i polityczny. Przede wszystkim w przypadku Opola, skutki społeczne zmiany granic – jak poczucie niesprawiedliwości, utraty tożsamości lokalnej czy spadek zaufania do władz – były równie istotne jak skutki przestrzenne czy gospodarcze. – przypomina.
Autorka/Autor: mm
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock